się jak szaleńcy do kufrów i pakunków, latali jak opętani po statku i znosili je z gorączkowym pośpiechem, wykrzykując gardłowo dziwne słowa. Pomyślałem odrazu, że byłoby bardzo przyjemnie, gdyby i u nas tak młodzież w wolnych chwilach od zajęć chciała gościnnie i uprzejmie pomagać podróżnym. Dopiero później dowiedziałem się, że ci chłopcy byli dojrzałymi mężczyznami i to w dodatku zawodowymi tragarzami, zaś „impresarjo“ był ajentem biura podróży i transportu.
Europejczyk, choćby nawet niebardzo wysoki, ma w Japonji podczas pierwszych dni pobytu wrażenie, że jest w kraju Liliputów, albo, że otaczają go same dzieci i młodzież; przyczynia się do tego wrażenia i fakt, że zarost twarzy u Japończyków jest rzadki, albo też zupełnie golony, tak, iż twarze wyglądają chłopięco. To, jak też i minjaturowość pejzażów i domów sprawia, iż przybysz zdaje się ulegać jakiemuś dziwnemu urokowi nito pełnej fantazji i czystej a barwnej powiastki, nito uśmiechniętej, pogodnej a wesołej młodości. Stara Japonja ma wciąż jeszcze niezmiernie wiele młodzieńczości i świeżości.
Powierzywszy z całem zaufaniem rzeczy swemu impresarjowi, stałem i czekałem, aż mnie kto weźmie. Poprzez las masztów dżonk i wypakowanych, matami brunatnemi osłonionych bark żaglowych, ustawionych przy brzegu w kilka szeregów, nie było widać zatoki, nie mogę zatem powiedzieć, żem w głębokiem zamyśleniu patrzył na morze. Stałem właśnie bezmyślnie, przyglądając się kilku małym „kulisom“ — brnącym do połowy łydek w błocie portowem — było po deszczu — i toczącym z trudem wagon towarowy. Ubrani byli w niebieski strój robotniczy z białemi
Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/44
Ta strona została uwierzytelniona.
— 38 —