mając zawsze bacznie na oku interesy, jakie mu powierzono, nie lekceważąc najmniejszego szczegółu i myśląc o tem, coby jeszcze zrobić i co nowego wynaleźć. Kiedy go w Tokjo poznałem, zajmował w „Hotelu Cesarskim“ dwa pokoje, nie miał nawet maszyny do pisania, wszystkie interesy załatwiał sam, a przecie miał jeszcze czas na naukę angielskiego i japońskiego. Dwa razy na tydzień kurjer z Władywostoku, inwalida-podchorąży, przywoził i odwoził listy i papiery. (Znałem biedaka; jeździł wciąż statkiem a ogromnie czuły był na chorobę morską. Pesymista się z niego zrobił straszny). Dopiero za mej bytności udało się kap. Niemcowi nabyć maszynę do pisania. Artykuły do pism japońskich i drukowanych po angielsku koncypował sam i sam zanosił do redakcji, skutkiem czego zawsze mu je drukowano.
Nie był szlachcicem, ani człowiekiem bogatym, a mimo to cieszył się w świecie dyplomatycznym wielkiem wzięciem. Wiedziano, że to jest początkujący dyplomata początkującego państwa, ponieważ jednak widziano równocześnie, że człowiek ten poważnie pojmuje swoje obowiązki i pracuje, więc wszyscy szli mu na rękę, albowiem świat przedewszystkiem ceni pracę.
Proponując mi przyjęcie udziału w uroczystości w Jokohamie, dr. Niemec zrobił mi następującą propozycję:
— W Japonji jest kilkanaście rodzin polskich, w Tokjo kilka. Ludzie ci nie są zorganizowani, ale czują po polsku. Na wszelki wypadek kazali sobie niedawno wyhaftować wcale ładny sztandar polski. Nie tworząc żadnej organizacji, nie zostali na obchód zaproszeni. Japończycy bardzo mało o was wiedzą, bo tu żadnej akcji ani propagandy nie prowadzicie.
Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/54
Ta strona została uwierzytelniona.
— 48 —