czych, a najczęściej oczywiście flagę japońską, białą z czerwonem wschodzącem słońcem.
Na ulicach wznosiły się gęsto zielone łuki triumfalne, domy ozdobione były festonami i kobiercami różnobarwnemi, na drutach kołysały się pstre lampjony, przygotowane do wieczornej iluminacji. W oknach budynków i sklepów widniały wielkie napisy „Victory“ lub „Banzaj“, przechodnie mieli w butonierkach małe chorągiewki o barwach sojuszniczych lub medale pamiątkowe na piersiach. Publiczność japońska jest bardzo karna i aż śmieszyło, jak przestrzegała, aby nikt ani nogą nie wykroczył poza chodnik na drogę. Policjantów, swoją drogą, było mnóstwo.
Pochód otwierał pluton policji, prowadzony osobiście przez dyrektora policji, za nim szła w granatowych mundurach i białych kamaszach, najpopularniejsza w Japonji cesarska orkiestra marynarki, jedyna, grająca względnie przyzwoicie i z tego powodu podziwiana i uwielbiana przez ludność jako zespół cudotwórców. Za orkiestrą toczył się powoli wóz z nieco chwiejną, ale bogatą grupą symboliczną, przeds’awiającą „Zwycięstwo“. Wóz przybrany był pięknie flagami wszystkich państw sojuszniczych. Rydwan „Zwycięstwa“ eskortowały grupy, przedstawiające „Czerwony Krzyż“, „Czerwony Trójkąt“ (Y. M. C. A.), „Błękitny Krzyż“, a wreszcie wóz skautów, uzbrojony w olbrzymie działo; następowały wozy z weteranami i inwalidami Wielkiej Wojny. Właściwy pochód sojuszników otwierał wóz serbski — jako że Serbowie pierwsi rozpoczęli wojnę, a że to było w czasie, kiedy jeńców serbskich partjami wywożono z Dalekiego Wschodu, więc się na zbornym punkcie kilku żołnierzy znalazło. Za Serbją szła w „tre-
Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/61
Ta strona została uwierzytelniona.
— 55 —