paku“ Rosja ze swymi operetkowymi kozakami w ażurowych pończochach, po niej „France the Indomitable“ z dumnie wyprostowanym kogutem, dalej garść żydów, udających wyzwoloną Syrję. Bardzo piękna była grupa chorążych z flagami sojuszniczemi. Chorążowie ci szli zwartym szeregiem, wypełniającym ulicę, a żywe barwy flag wywoływały istotnie entuzjazm Japończyków, bardzo czułych na dekoratywe piękno. Barwy narodowe nie są żadną dowolną ani automatyczną kombinacją, lecz wykładnikiem niezmiernie głębokim i szczerym instynktów i dążeń danego narodu; o tem wiedzą dobrze ci, dla których barwa nie jest martwą. Do myślenia daje czerwień, w barwach sojuszników znacznie obfitsza, niż w barwach państw centralnych. Dziecko lub człowiek, naiwnie kochający kolory, niewątpliwie przeniósłby koloryt „sojuszniczy“ nad koloryt „centralny“.
Było dużo rozmaitych wozów, lecz wszystkich nie pamiętam. Najwięcej uderzyła mnie grupa Japońska i chińska.
Grupa japońska była oczywiście największa. Na czele jej jechał wóz z boginią Słońca, które właściwie jest bogiem Japonji, a zarazem jej personifikacją. Wóz eskortowały setki samurajów japońskich w historycznych strojach narodowych, kapłanów i urzędników z czasów Szogunatu, pysznych, patetycznych, obwieszonych bronią. Ciekawa rzecz, „samuraje“ tak strojem, jak ruchami, podgolonemi łbami, wąsatemi twarzami i gęstemi minami przypominali mi naszą kontuszową szlachtę i tak samo, jak u nas szlachcic, w pojęciu japońskiem „samuraj“ musi być otyły i z pięknie wyhodowanym brzuchem. Szły dalej różne grupy, aktorzy japońscy i japońskie figury symbo-
Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/62
Ta strona została uwierzytelniona.
— 56 —