Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.



NA DALEKIM WSCHODZIE.
Władywostok. — „Międzynarody“ we Władywostoku. — Dzikie zabawy. — Bankiet „à la russe“. — Wojska polskie w służbie francuskiej.

Miły i piękny jest Władywostok ze swoim „Złotym Rogiem", błękitną zatoką, po której jeździłem „Śmielczakiem“, małym czeskim parowcem. Była to „łupina", doskonała do przejażdżek po zatoce, malutki portowy parowczyk, ale pod czeską banderą, którą wojenne statki sojusznicze salutowały, z czeską załogą i z czeskim kapitanem. Czupurny „Śmielczak“ dumnie i energicznie uwijał się po zatoce, gdzie w owym czasie stało kilka krążowników sojuszniczych, między nimi jeden japoński.
Miasto zgrupowane jest wzdłuż jednej długiej ulicy, biegnącej nad zatoką. Tu są wszystkie ważniejsze instytucje, admiralicja, instytucje i domy rządowe, magazyny, teatry, restauracje, kawiarnie. Ponad dachami domów, opadającemi stromemi, krótkiemi uliczkami ku morzu, widać świetlisto-błękitną zatokę, na niej statki, grające różnobarwnością flag. Oto sunie statek pocztowo-pasażerski — na Sachalin, do Japonji lub do Szangaju — na pokładzie czerni się mrowie ludzkie, a statek przyśpieszonym dzwonkiem daje znać, że odjeżdża, że te brzegi opuszcza. Na krążowniku japońskim widziało się marynarzy gimnasty-