zykę, literaturę, sztukę, dużo czytał i szczerze kochał Rosję. Był to ten czarujący typ Rosjanina-Europejczyka „lecącego“ na sławę, powodzenie, błyskotliwość, efekt zewnętrzny, coś w rodzaju „Oniegina“, gładkiego i pełnego wdzięku, lecz pustego. Nie tych i nie takich ludzi potrzebuje nowa Rosja i nie ci ją zorganizują. A ten był przecie jednym z lepszych.
Kiedy teraz przypominam sobie widzianych w Tokjo emigrantów rosyjskich, rozumiem, że to, co się z Rosją stało, było wprost koniecznem. Widziałem kupców moskiewskich, prowadzących w Tokjo intensywne spekulacje, nieznośnych, gadatliwych, głośnych i kapryśnych, tak, że „garçon“, który ich obsługiwał, patrzył na nich wprost z nienawiścią. Przy sąsiednim koło mnie stole siadali — ojciec, kolos niedźwiedziowaty, matka, ciasna i ograniczona jakaś kobieta, dwie panny, jedna lalkowata, z miną świętoszki, lecz fałszywa hipokrytka, druga niezmiernie smutna, sympatyczna, czemś złamana, bez cienia energji i dzielności życiowej. Stary jednego dnia „boy’a“ tak zmęczył, że ten, choć dobrze po rosyjsku mówił, przestał rozumieć. Kupiec coś u niego zamawiał — on wciąż przynosił nie to. Wstały od obiadu panny, wstała pani, a kupiec wciąż jeszcze próbował wydobyć to, czego sobie życzył. Wreszcie zrezygnował. Pamiętam go, jak, trzymając w ręce na stole zmiętą serwetę, w przykrem zamyśleniu patrzył przez jakiś czas w ziemię, a potem westchnął na cały głos:
— Ech, nadojeli my wam uże, nadojeli!
Żal mi się starego zrobiło — ale co „nadojeli“, to „nadojeli“, i to wszystkim!
Byli dalej różni młodzi ludzie, ex-oficerowie, pracujący w różnych przedsiębiorstwach japońskich. Ci
Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/77
Ta strona została uwierzytelniona.
— 71 —