Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/145

Ta strona została uwierzytelniona.
XXXII.

Natomiast myślał o tem, jak zrobić, żeby się móc częściej widywać z Kasieńką.
Koedukacja — owszem, postępowość, „trzeba się emancypować“, „frazesy są potrzebne dla mas“, ale — trudno było bardzo z panienką się zobaczyć, nawet kto wie, czy nie trudniej, niż to bywało w zeszłem stuleciu. Na pociechę za „niezasłużoną czwórkę“ można panience ofiarować niewystrzelony nabój karabinowy, zresztą jednak, właśnie o ile ona nie mieszka u rodziców, tak żyje wciąż „w masie“ — to w szkole, to w oddziałach P. W., to w organizacjach — że faktycznie trudno ją złapać na osobności.
Do gimnazjum jeździła Kasieńka razem z kilku innemi koleżankami najczęściej pod dozorem Siostry-wychowawczyni. Spowrotem — taksamo. W Różewie wysiadała pod „Złotą Gwiazdą“, ale tylko dla ojca, który ją odprowadzał do Zakładu. Panu Piekarskiemu Polata przeszkadzać nie chciał zasadniczo i z wielu innych względów.
Aby zbadać sytuację, wybrał się pewnego dnia do miasteczka bez potrzeby, poto tylko, aby obliczyć wszystkie możliwości.
Stłoczone w głębi ciasnego i niskiego wozu siedziały panienki w granatowych czapeczkach, liczka-różyczki — świeże, wyspane, ożywione, z błyszczącemi wesoło ślepkami. Dostęp do nich zamykała Siostra w czarno-szarych szatach. Sio-