soda-whisky, zaczynam w duchu z wszystkiego podkpiwać, przychodzi Robisz z jakimś patałachem i — pomyśl sobie pan — oni już mają „Rajskiego Ptaka“!
Nie widać było, żeby pan Piekarski zbyt się przejął tą złą nowiną.
— Napisał kto inny? — zapytał obojętnie.
— Nie. Ja.
— Jakto — pan? O ile wiem, pan jeszcze nie zaczął.
— To nic. Ale ja wymyśliłem tytuł — i tę jakąś mgłę do tytułu — niby koncepcję — ja jedyny mam „prawdziwą wizję“ „Rajskiego Ptaka“, ja jedyny mogę go napisać, tem bardziej, że — tak sobie tego życzy Lala, która do mnie tylko ma zaufanie, a która tymczasem kazała już kilka scen z sobą nakręcić.
— Nienapisanych scen? — zdziwił się emeryt.
— Ułożonych przez siebie! Wymyśliła sobie kilka obrazów bez związku, ale w których istotnie bardzo ładnie wygląda, i do tych scen ja miałem dostosować cały scenarjusz.
— Znam! Znam! — roześmiał się pan Piekarski — Prawdziwy pomysł „gwiazdy“, doskonale znany w Hollywood.
— Ale tu muszę panu powiedzieć coś, czego pan nie wie! — mówił dalej Polata z pewnem zakłopotaniem — Ona jest, jakby to powiedzieć — Kallipygos — wie o tem i lubi się tem chwalić, lubi pokazać. Więc na wszystkich tych „swoich“
Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/192
Ta strona została uwierzytelniona.