— Zupełnie słusznie! — pochwalił starszy pan.
— Byliśmy znów na „dancingu“, ale — już mi było wszystko jedno. Na drugi dzień znów konferencja z Robiszem, byłem w wytwórni, popijanie wszędzie wciąż, Lala była zajęta, poszliśmy z Robiszem do kabaretu. Z „Rajskim Ptakiem“ dali mi spokój. Aleśmy się wkońcu gdzieś urżnęli. Następnego dnia od rana u Robisza z aktorami, którzy mają grać w „Rajskim Ptaku“. Piłują mnie i bujają strasznie. Z kosztami nie potrzebuję się liczyć, mają na koszta, mogą dać znaczniejszą zaliczkę.
— Świetnie! — wykrzyknął pan Piekarski.
— Już zacząłem mięknąć. Wieczorem znowu kolacja w „Europie“ — wspaniała. Fundował pan Wright z Chicago, miljoner, nie żaden Morgan ani Rockefeller, ale swoje dwa przeszło miljony dolarów ma. Fundował jako narzeczony hrabiny Gordon. On się starał o nią dość długo, a właściwie — ona się starała o niego, bo on to inaczej myślał, ale jak mu błysnęła hrabiowskim tytułem —
— Jednodniowym?
— E, Gordon był dobrym hrabią!
— Ale ona?
— Ale cóż mu na tem zależy, jak długo była czy jest hrabiną kobieta? Wystarczy fakt, że nią jest. Mr. Wright mógł próbować z Lalą Puch porozumienia w sprawie lżejszych jakichś związków,
Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/198
Ta strona została uwierzytelniona.