— Matko najczystsza — co za cudowna tajemnica! — Matko najśliczniejsza — oczywiście, bo matka — Matko najmilsza, Matko przedziwna, Matko — dobrej rady — Dobrej rady.
Wdzięczność zalała mu serce gorącą, kojącą falą.
Na drugi dzień rano wyjechał.
A popołudniu już wrócił do domu — podniecony, z oczami staremi nieco zapuchniętemi, lecz rozjaśniony, radosny.
— Odpuścili! — oznajmił córce ze wzruszeniem.
— Co odpuścili? — zdziwiła się Kryńka — Gdzie tato był? W urzędzie skarbowym?
— U spowiedzi, w Poznaniu! — odpowiedział głosem nieco zachrypniętym — Grzechy mi ksiądz odpuścił, jutro do Komunji świętej pójdę. Przebacz mi, Kryńka, z całej duszy cię przepraszam.
— Tatuś — u spowiedzi był?
— Byłem, byłem i — odpuścili. Wszystkie grzechy. Ksiądz odpuścił. Nie gniewał się, ino się litował. A ty rozumiesz — ksiądz odpuścił, to znaczy, że — Bóg odpuścił. Więc i ty —
Zmęczony usiadł na swem krzesełku przy drzwiach.
Podeszła do niego. Dłonią starła mu pot z czoła, objęła go za szyję i przycisnęła policzek do jego twarzy.
Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/212
Ta strona została uwierzytelniona.