podstarzała Irlandka w niebezpiecznym wieku. Ci bogowie urzędują w zagarniętym przez siebie kościele katolickim, każą sobie oddawać cześć boską, składać krwawe ofiary z ludzi, urządzają orgje i — dobrze jest.
— Pisać można, co się chce! — bąknął emeryt.
— Nie o to chodzi. Z punktu widzenia katolickiego ta książka jest grzechem. Z punktu widzenia naszej psychiki narodowej — również. Niemożliwe do przetłumaczenia, niemożliwe do pomyślenia, nie leży w naszej duszy. Teraz np. Hergesheimer, autor amerykański, pisarz świetny. Napisał szereg powieści o miłości — wszystkie skandaliczne i kończące się tragicznie. Panie, te typy to ludzie z najlepszego towarzystwa amerykańskiego, ludzie zupełnie niemoralni i niereligijni. Ani słowa o Bogu, nikt nigdy nie chodzi do kościoła. Też — niemożliwe do przetłumaczenia, do pomyślenia w polskim języku. I tak jest z innemi rzeczami.
— A jednak — widzi pan, jak się to chamstwo rozpanoszyło?
— Gdzie? — zaśmiał się literat — Może w Różewie? Może w dworach ziemiańskich, w małych miasteczkach, nawet w większych miastach prowincjonalnych? Nie, panie, masa polska jest w duchu swym nietknięta. Ale — krzywdzi się ją i obraża temi zagranicznemi świństwami, które i tak u nas utrzymać się nie mogą.
Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/215
Ta strona została uwierzytelniona.