dakami. Pan Brat pochodzi z Kongresówki, ja jestem rodem z wschodniej Małopolski i bawię tu dopiero od jesieni.
Weszła Krynia, a za nią wbiegł do lokalu kudłaty wilk z dobrodusznym pyskiem i z łagodnemi, tęsknemi oczami.
— No, nie jest pan Piekarski zupełnie do tatusia podobny? Ta sama, pełna, okrągła twarz, te same szare oczy, ten sam krótki, mięsisty nos, broda trochę naprzód wysunięta, cera smagła... I niech pan popatrzy: taka sama budowa, szerokie ramiona, brzuszek, przewalający się chód...
— Tak, ma pani słuszność, podobieństwo zupełne! — przyznał Polata — Ale co jest dziwniejsze, to że przy tem podobieństwie niema chyba dwóch twarzy, któreby były mniej do siebie podobne przez swój wyraz... Niebo a ziemia! Choćby nawet byli bliźniakami, od pierwszego rzutu oka musiałoby się powiedzieć, że to dwaj zupełnie różni ludzie.
Poeta spojrzał znowu na emeryta, potem na oberżystę i powtórzył:
— Zu-peł-nie różni.
Krynia zaczęła z uśmiechem:
— Taak... Pan Piekarski —
Spojrzała na ojca, uśmiech zniknął z jej twarzy, umilkła.
— Pan Piekarski jest... Tatuś jest... — zaczynała.
Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.