pio jakaś nieszczerość, równocześnie jednak prawdziwie i szczerze dzwonił zachwyt i gorzał żar. „Zakochany w rajskim ptaku!“ Kto tu kiedy mówił, kto myślał o rajskich ptakach! A pan Brat wiedział, że rajskie ptaki istnieją, że żyją daleko, na wyspach, zamieszkanych przez czarnych, i że są białe, z długiemi, puszystemi, złotemi ogonami.
— Niewesoła historja! — wtrącił pan Piekarski.
— O, i bardzo nawet wesoła! Świetna zabawa, którą możnaby porównać z przeskakiwaniem przez własny cień...
— To może być niebezpieczne! — dodał emeryt.
— Prawdopodobnie! — zgodził się poeta — Ale, abyście mnie panowie zrozumieli! Panie Brat! Niech pan sobie wy-o-bra-zi —
Poeta wymawiał zgłoski z naciskiem, całą siłą swych błyszczących czarnych oczu patrząc w oczy oberżyście.
— Niech pan so-bie wy-o-bra-zi kobietkę jak laleczkę, bieluśką, odrobinę tylko promieniejącą różowem ciepłem, z takiemi dużemi, za dużemi, ogromnemi oczami, niebieskiemi i niezgłębionemi jak... jak niebo! Widzi ją pan?
— Uhm! — mruknął oberżysta, myśląc równocześnie: — Wierutne głupstwo, ale nie szkodzi. Z za dużemi oczami, niebieskiemi — jak niebo. Nic nie szkodzi. Co z tego wyniknie?
Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.