Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.

I naraz z duszy poety wyrywa się krzyk wielkiego żalu i tęsknoty:
— Ach, czemu ja nie mam miljonów! Byłbym taki szczęśliwy i byłbym o wiele lepszy dla ludzi, niż zwykli miljarderzy! Przy mnie wszyscy byliby szczęśliwi!... I Rajski Ptak byłby mój! Ach, jakbyśmy się kochali!


X.

Nigdy jeszcze Kryńka nie widziała takiego pana.
Poeta mył twarz tylko doskonałą, ślicznie pachnącą wodą kolońską. Używał trzech różnych, pachnących mydeł, nosił pończochy! i to w dodatku półjedwabne, miał różne szczoteczki, nożyczki, pilniczki i osobny neseser z prawdziwej skóry krokodylowej, a w nim flakoniki z rżniętego kryształu. Bóg wie, co... Samych krawatek miał trzydzieści.
— Naco aż tyle? — zapytała go Kryńka.
— Żeby nosić! — odpowiedział — Nie można przecież chodzić nago!
— Nie wystarczyłyby dwie — trzy?
— Wystarczyć wystarczyłby i stryczek ostatecznie, ale chodzi o to, aby wyglądać przyzwoicie. Krawatka łatwo się opatrzy, nie mówiąc o tem, że przez dłuższy czas noszona, wygląda, jak psu z gardła wyciągnięta.