do końca“, ba, nawet do jej prapoczątków i utopijnych projekcyj w postaci „Dzielnego Nowego Świata“ Huxleya, dyskutując, przedstawiał bez wysiłku całe bloki pojęciowe, „sloganami“ grał w tennisa, całe okresy rozwoju kultury ściskał w paru lekceważących słowach jak treść nieudałej premjery, a w rzeczywistości — pusty był, jak zepsuty, zbutwiały orzech.
Napisał garstkę dobrych wierszyków, z żarem, z duszą. Gdy je pisał, zdawało mu się, że światy nowe tworzy; gdy mu je wydano, chodził jakiś czas między ludźmi, jak król nowego, przez siebie odkrytego i zdobytego królestwa. Potem, gdy ochłonął, wdzięczny był recenzentom za ich dobroć czy nieuctwo, skutkiem którego tych pierwszych tomików mu nie „zerżnęli“. — Jabym zerżnął! — mówił sobie, z tajonym lękiem wspominając słabizny swych wątłych i anemicznych pierwocin. Ale jednak było to „coś“. W tych wierszykach skrystalizowały się pierwsze porywy młodości. Polatę nazwano „obiecującym“, spodziewano się wielkich rzeczy po nim, zapraszano go na bale, rauty i bankiety, wyrabiano mu zapomogi, stypendja, zniżki i prowizoryczne posady, opiekowano się nim życzliwie i dyskretnie, wymieniano jego nazwisko w prospektach nowopowstających pism.
Tylko — pisać nie mógł.
Pomysły? O, pomysłów miał mnóstwo. Nie potrzebował ich szukać. Wystarczyło mu spojrzeć
Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/50
Ta strona została uwierzytelniona.