przed siebie i powiedzieć: „Możnaby napisać naprzykład powieść o pawiu!“ — Albo: „Możnaby napisać balladę o rozbitym autobusie!“ — Niewątpliwie — możnaby. Tylko, że — gdy przyszło do pisania — Polacie nie chciało się pisać. „Możnaby!“ Możnaby bardzo wiele, gdyby — gdyby — gdyby było trzeba, gdyby się chciało, a chciałoby się, gdyby się musiało, z tego jednak, co możnaby, nie musiało się nic, bo jednak tego — nie było „trzeba“, a wobec tego i — nie chciało się.
— Wylało się to, co było, nic nowego na to miejsce nie napłynęło! — żalił się literat.
Świat barwy i blask dla niego stracił, poszarzał i poczerniał jak stara fotografja.
— Nic nie czuję! — stwierdzał ze strachem młody mężczyzna — Nie jestem wprost zdolny do żadnego uczucia. Mógłbym wszystko! Nie mogę nic! Nic stać mnie na współczucie, na miłosierdzie, nawet na używanie.
Próbował, nie, chciał spróbować zakochać się. Napróżno. Obcował przeważnie z damami z świata artystycznego. Te, jeśli były „serjo“, jako artystki młode zajmowały się wyłącznie swą sztuką. Jeśli nie były „serjo“ — nie warto było z niemi gadać. Innych kobiet Polata nie znał, a gdyby je znał, nie wiedziałby, o czem z niemi mówić. Sportów nie uprawiał, więc nie miał i tej „namiastki“ walki; dzięki sprytowi i zmysłowi oszczędności urządzał się tak, że od zarobkowania mógł
Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/51
Ta strona została uwierzytelniona.