Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.

czy z gazet mowy inteligenckiej, to się jej trzyma, bo sobie język polski bardzo cenią. Tacy wstydzą się gwary —


XIV.

Pan Brat siedział w szynku za bufetem i czytał romans. O wielkiej miłości jakiegoś księcia etjopskiego i Angielki czy Francuzki — wszystko jedno. Pan Brat był namiętnym, nawet nałogowym czytelnikiem i czytał wszystko bez wyboru, ze zrozumieniem, ale niczem się zbyt nie przejmując. To znaczy — przejmował się, gdy czytał, ale jak tylko książkę zamknął, miał dla bohaterów romansu lekceważenie i pogardę. Cienie, a nie ludzie! Jednakże bez tych cieniów nie mógł żyć, bo nie miał czem żyć. Wszystko mu się gruntownie zepsuło, zmarnowało, pomyliło, już go nic więcej nie zajmowało. Dzieci rozeszły się, były w świecie, żona nie żyła, a Kryńka, którą stary może najwięcej kochał, była nieszczęśliwa, nieszczęście swe przypisywała winie ojca i znienawidziła go. Pana Brata dręczyło to jakiś czas, martwiło, ale nadaremnie próbował córkę jakoś udobruchać. Nie dała się, zacięta, nieustępliwa. Odzywali się do siebie tylko, gdy tego było koniecznie potrzeba, a i to ona warczała zawsze na niego. Wkońcu stała się dla niego też cieniem. Interes nie szedł i nie dawał oberżyście żadnego zadowolenia, więc stary tak tylko wegetował i gorz-