pijaków. Czasem ktoś więcej wypił z okazji jakichś imienin, naogół jednak ludzie nie pili. Czytali chętnie, interesowali się życiem, naturalnie polityką, ale wypowiadali się ostrożnie i wstrzemięźliwie, nie hałasowali, nie wykrzykiwali, zachowywali się spokojnie i solidnie, a choć prości i niby rubaszni, byli nadzwyczaj wrażliwi i potrafili się zachować nader delikatnie. Polata czuł, że odnoszą się do niego jako do inteligenta z wielką rezerwą, że jako literat jest dla nich raczej jakimś typkiem, niż pełnowartościowym człowiekiem, nie czuł się tem jednak dotknięty, ponieważ wiedział, co inteligencja ze swej strony myśli i mówi o chłopach.
Duża wieś z chodnikami i murowanemi domami, często piętrowemi, mogła była uchodzić za miasteczko w porównaniu z wsiami w innych dzielnicach Polski. Położona na równi ledwie odrobinę sfalowanej, nie przedstawiała się nadzwyczajnie, zwłaszcza w zimie, bywała też w niepogodę błotnista, jednak po drzewach owocowych, wystających zza płotów, Polata obiecywał sobie na wiosnę dużo przyjemności z widoku kwitnących sadów, cieszył się na zieleń łąk, w odległości najwyżej kilometra miał las, a spodziewał się też, że gdy z wiosną zacznie więcej chodzić, niejeden piękny zakątek odkryje.
Nie, źle mu w Różewie nie było.
A jednak mimo wszystko — przygnębiała go ta wieś.
Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/75
Ta strona została uwierzytelniona.