— Tak. To piękna postać.
— A był pan tu w Zakładzie Sióstr?
— Jestem zbyt wielkim grzesznikiem, zakonnic trochę się boję...
— Czekajże pan! Możebyś się pan przypadkiem chciał czegoś dowiedzieć?... Jak ten Zakład powstał? Bo pan tak wciąż sam, tylko ze swemi myślami, a tymczasem dokoła pana uczynki piękne kwitną jak różane krzewy, zaś pan na nie spojrzeć nawet nie chce... Była, widzi pan, dama z bardzo wielkiej rodziny, która wstąpiła do klasztoru... Rozumie się, dama, nie rodzina cała. Za przedwojennych czasów, gdy zakonnicom katolickim, prócz szarytek, w Rosji przebywać nie wolno było, zawezwano tę zakonnicę do Petersburga dla ratowania ducha polskiej młodzieży żeńskiej. Więc ona pojechała. A właśnie na sercu szczególnie jej leżało wychowanie dziewcząt polskich. Miała swoją ideę. W Petersburgu natrafiła na nieprzewidziane trudności, ale znalazła też niezmiernie dzielne, pełne zapału i ofiarności serca dziewczęce... Z tych panienek ona wychowała sobie swą wychowawczą „kadrówkę“. I z tą „kadrówką“ wyruszyła w świat. Od tego się zaczęło. A jeszcze jedno: ta dama była tutejsza, Wielkopolanka, Rosji nie znała, nic jej nie zmuszało, żeby tam pracowała.
Tu pan Piekarski przerwał i zaczął starannie skręcać papierosa. Jako Polak z Małopolski wschodniej palił tylko kręcone papierosy.
Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/82
Ta strona została uwierzytelniona.