— No, i? — zniecierpliwił się Polata.
— Ponieważ w Petersburgu nie było bezpiecznie, dama przeniosła swą organizację do Finlandji. Tułała się po całej Skandynawji, zarobkowała, a tymczasem idea krystalizowała się coraz jaśniej i wyraźniej. Dama zaczęła przy pomocy swoich towarzyszek wyciągać dzieci polskie z rąk bolszewickich, stworzyła ochronki, schroniska, potem zakłady naukowo-wychowawcze, rozrzucone już dziś po całej Polsce... Wielka rzecz! Dziś stoi na czele ogromnej, bardzo poważnej organizacji... Oto, czego może dokonać człowiek — odpowiednio posługujący się kulturą... jeśli ma serce i myśli... Widzi pan! Ludzie pracują, tworzą!
Polata został zawezwany przez reżysera Robisza do Poznania w celu omówienia humorystycznego filmu w jednym akcie, jaki poeta obiecał napisać dla „gwiazdki“. Otóż, dziwna rzecz, mimo iż naogół Polata był lirycznym melancholikiem i niedołęgą-rezonerem, w pisaniu miał humor i werwę.
Robisz! Pewny siebie, doskonale ubrany, piękny mężczyzna, mówiący o humorystycznej bzdurze jednoaktowej z miną tak skupioną i uroczystą, jakgdyby omawiał nowe — ceny na ba-