sobie z tego robiąc, pracował z niezmordowaną energją i z niezmąconym spokojem.
Pocieszał też Kasię, która od jakiegoś czasu zaczynała zdradzać rosnące wciąż zdenerwowanie.
— Niech pani panuje więcej nad sobą! — mówił. — Istotnie, niema czem się denerwować. Nieprzyjaciel zmyka, zęby traci, sprawa nasza stoi coraz lepiej... Wiosna bardzo piękna... Najpóźniej na jesień wojska wrócą i z muzyką i rozwiniętemi sztandarami wejdą do miasta przez bramę triumfalną...
Trudno ją było uspokoić, ponieważ pobudki jej zdenerwowania były nieznane; nie zdawała sobie z nich sprawy. Trapiło ją coś w rodzaju nieokreślonego podejrzenia — i wówczas stawała się nieufna, sarkastyczna i obchodziła dokoła dom lub czuwała na werandzie, bojąc się złodziei. To znów zdawało się jej, że coś zgubiła — a wtedy wszystko jej z rąk leciało i zaczynała chodzić po pokojach, gniewna, niecierpliwiąca się każdym ruchem żywszym, każdem głośniejszem stuknięciem.
Janek obserwował ją bacznie.
— Jeszcze raz panią proszę, niech się pani stara zapanować nad sobą — prosił ją. — Zdenerwowanie pani zaczyna się już udzielać i mnie. Niech pani sobie przypomni, czego raz świadkiem byłem na werandzie, przed laty. Między panią a Marianem jest bardzo silny związek duchowy. Niechże pani pamięta! Może to zdenerwowanie pani osłabia go i naraża na wielkie niebezpieczeństwa...
Przelękła się.
Strona:Jerzy Bandrowski - Siła serca.djvu/115
Ta strona została uwierzytelniona.