Strona:Jerzy Bandrowski - Siła serca.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.

— Goście? — zdziwił się oficer, wysiadając przy pomocy szofera.
Ordynans już podbiegał ku niemu i prowadził go, ująwszy go pod ramię.
— Przyjechał kto?
— Nie.
— Więc czemuż tyle świateł.
— Pani kazała.
Oficer potrząsnął głową.
— Cóż to?
Pytanie było bardzo ogólnikowe, ale żołnierz zrozumiał.
— Jakiesik znaki — mówiła klucznica, co ją panienka wołała. — Żeby nieszczęścia jakiego nie było.
Janek stanął i zanim wszedł do domu, pełną piersią zaczerpnął kilka razy świeżego powietrza.
Kasia niespokojna chodziła po pokojach.
— Jesteś nareszcie! — wykrzyknęła, zobaczywszy go. — Chodź, popatrz, widziałeś kiedy coś takiego?
Stanęła pod pająkiem roziskrzonym od płonących żarówek i pokazała mu swe ręce.
Na jednej czerwone wystąpiło koło z gwiazdą czy krzyżem pośrodku.
— Co to jest? — pytała przerażona. — Koło z krzyżem w środku? Co to może znaczyć?
— Kierownica — mruknął Janek.
— Kierownica! — ucieszna się Kasia. — Widzisz, mądry jesteś. A ja nie mogłam się domyśleć. A tu?
Pokazywała mu na drugiej ręce czerwone piętno w postaci runicznego znaku.