taki ostrożny, tak zawsze o wszystkiem pamięta.. Trzeba mu to koniecznie posłać...
— Zapakujemy i poślemy...
— O, nie, przesyłki na front idą tak długo... W dodatku nie wiadomo, gdzie on jest, znamy tylko pocztę polową...
— No, ja wiem...
— Nie, nie, poczta mi się nie podoba... Zarzucą gdzie pakunek, nie doręczą mu albo doręczą za późno... Trzeba to będzie inaczej zrobić...
— Poślę jutro kurjera. I tak mam wysłać różne rzeczy...
— Nie, nie, to nie może być człowiek obojętny... To musi być ktoś taki, komu zależałoby na rem, aby mu przesyłkę doręczyć jak najprędzej.
— Dam mu specjalny rozkaz.
— Posłuszeństwo żołnierza ma swe granice... On może nie módz trafić tam, gdzie ja dotrę z pewnością.
— Pani chce jechać sama?
— Nie dlatego to powiedziałam, ale tyś mi teraz tę myśl podsunął. Naturalnie, ja sama pojadę. Niema najmniejszej przyczyny, dla której nie miałabym jechać. Zaraz jutro, od rana, zacznę się starać o pozwolenie i potrzebne papiery. Pomożesz mi?
Skinął głową.
— Kamień mi z serca spadł! — odetchnęła z ulgą. — Mam wrażenie, że właśnie ja tam jestem potrzebna, że w tem kryje się tajemnica tych wszystkich dziwnych rzeczy...
— Może być... Że pani jest tam potrzebna, że się pani tam może przydać — o tem nie wą-
Strona:Jerzy Bandrowski - Siła serca.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.