Strona:Jerzy Bandrowski - Siła serca.djvu/145

Ta strona została uwierzytelniona.

tykowałam... Wy trzej, Franek, Józek i Gustaw, robiliście „świecę.“ Warjackie historje. Pamiętacie, Gustek złamał sobie wtedy obojczyk i leżał u nas dwa tygodnie... Chodziłam koło niego jak matka — nie wypominałam mu, że zrobił głupstwo...
— Ale to jest zupełnie co innego, widzi pani!... Pani chce się dostać przez front ku nieprzyjacielowi...
— Dajże spokój! Gdzież ja ku nieprzyjacielowi!... Ale muszę mieć zupełną swobodę ruchów, tak, żeby mnie nikt nie krępował.
— Panno Kasiu! My panią wszyscy znamy i wszyscy panią kochamy. Z początku każdy z nas kochał się w pani osobiście i na własny kredyt, potem zobaczyliśmy — morus — panna! I kochamy panią jak siostrę. Wszyscy. Każdy z nas da się za panią zabić. Ale niech pani z nas nie robi warjatów. Eskadra bieże za panią odpowiedzialność, ręczy za panią — jednakże tak, jak pani mówi, że pani pójdzie wszędzie, choćby za linje nieprzyjacielskie — to jest niemożliwe...
— No więc! A jeśli Komendant za linją nieprzyjacielską spadnie?
— Dlaczego ma zaraz spadać!
— Gustek spaść może!
— On jeszcze nigdy nie spadł!
— I mnie tu jeszcze nigdy nie było! Ale dziś czuję, wiem, że mu jestem potrzebna, że ja go uratuję...
Wstała.
— Co wy o nim wiecie? Jestem jego siostrą i kocham go. Nie rozumiecie tego. Duszą go podtrzymywałam na wysokościach. Jest sam. A kto wie, czy ja nie jestem jego „totem“? Kiedy był