dzej czy później. Myślisz, że on wiedział, co to powietrze, co to latanie?
Oparł się na łokciu i patrząc przed siebie, mówił jakby w zamyśleniu:
— Mnie w powietrzu nic się stać nie może, bo to mój żywioł.
— A jednak — omdlewasz!
— To nic. Są ludzie, którzy na morzu nigdy nie chorują, a po wylądowaniu dostają szumu w uszach, zawrotu, czasem i bólu głowy. Choć to nie tosamo. Powtarzam ci — to omdlenie jest tylko skutkiem wyczerpania, kiedy ląduję... W powietrzu nic mi nie grozi... Ja powietrze znam...
Wpatrzył się w błękitny pas nieba, widniejący w oknie nad żółtą, słońcem prześwietloną zasłoną.
— Widzisz, kiedy teraz, z tej otomany, patrzę na niebo, to patrzę na nie tak, jak marynarz na morze. Ty widzisz tylko kryształowe, błękitne przeźrocze, pustkę niebieską, a dla mnie to jest — mój żywioł. W takie dni, jak dzisiejszy, widzę powietrze jako toń spokojną, a kiedyindziej pokazałbym ci, jak fale jego świetliste kłębią się, przewalają i wichrzą... Ja wiem, co znaczą jego jasne drgnienia, jego błyski, i wiem, dlaczego ptak skręca w prawo lub w lewo. Okiem rzuciwszy, wiem, jaka jest gęstość powietrza,.. Znam jego drogi, gościńce i ścieżki, znam jego uśmiechy i groźby i wiem, że ono żyje — jak las, jak woda, jak ziemia... Wiesz, jako chłopak byłem niepojętny, zły uczeń. Przechodziłem z klasy do klasy tylko dzięki stosunkom ojca, uchodziłem za mało inteligentnego. A mimo to, kiedy pierwszy raz w życiu w kinematografie zobaczyłem aeroplan,