wszystkiego się domyślilem, wszystko natychmiast odgadłem i wiedziałem, jak się lata... Ja jestem stworzony dla powietrza...
Wtem na lotnisku zawarczał motor.
Pilot przerwał i nadsłuchiwał przez chwilę.
— To jednopłaszczyznowiec Seytona — rzekł. — Ten Anglik dużo umie, ale zanadto sobie ufa i nie potrafi się skupić. Czucia w rękach nie ma. On kiedyś kości sobie połamie przy lądowaniu.
Warczenie motoru zaczęło się oddalać.
— Wzlatuje... Tak. Więc wracając do naszej rozmowy: Kiedy latam, jestem zupełnie innym człowiekiem. Tam, na wysokościach czuję się — u siebie. Wszystko ziemskie ze mnie spada, mam wrażenie, jak gdyby powietrze przechodziło przezemnie, przenikało mnie... Staję się lotnym, dusza moja spływa się w jedno z powietrzem, wichrem, światłem i błękitem... Rozumie się, nie można wykluczać nieszczęśliwego przypadku, zepsucia się motoru, złamania się śmigi.. To zawsze może być, bo też i na równej drodze można się potknąć... ale ja — nie zlecę... Czuję to, wiem i dlatego — ufam.
— Komuż ty ufasz tam, na wysokościach?
— A widzisz — powiem ci! Jest jakiś uśmiech w tem czystem i jasnem przeźroczu, jest blask dobroci i powaga mądrości, jest — dusza. Wierzaj mi, powietrze jest żywe. Ma ono swoje tajemnice, ale gdyby kiedykolwiek z otchłani błękitnej wypłynęła do mnie istota biała z białemi u ramion piórami — nie zdziwiłbym się. I nie zdziwiłbym się, gdybym pod łukiem różnofarbnej tęczy ujrzał zawieszone w błękitach kwitnące