Strona:Jerzy Bandrowski - Siła serca.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.

i to, co ojciec nazywał tęsknotą duchową, w sposobie jego postępowania, w jego życiu, wreszcie w jego spojrzeniu, twarzy i ruchach, było coś nadzwyczaj szlachetnego i jasnego, coś co z niego nieledwie promieniowało. W pokoju jaśniej się robiło, kiedy on wchodził. Mówił często niedorzecznie, ale zawsze z duszy. Jeśli go krzywda spotkała — był zdziwiony, prawie ogłuszony, nie rozumiał, jak to się mogło stać. Niejednokrotnie zdarzało się, że postępował dziecinnie, naiwnie, nieledwie niedorzecznie, ale to nie była głupota a tylko jakaś, niczem nie dająca się z duszy wytrzebić dziecięca wiara. I Kasia zrozumiała, że to stanowi olbrzymią siłę.
Drugie, bardzo zajmujące doświadczenie, zrobiła na terenie muzyki. Rodzice muzykę bardzo lubili, więc kazali ich oboje uczyć gry na fortepianie. Marjan uczył się dłużej od niej, lecz gdy ona błyskotliwą i pełną wdzięku grą nieledwie imponowała — zresztą bardzo i prawdziwie muzykalna — on brnął wciąż w trudnościach i czasem tylko udawało mu się wydrzeć klawiaturze jakiś frazes. Ten frazes jednak zadziwiał swą dojrzałością, pełnią, dźwiękiem i siłą. Były to jakby błyskawice, strzelające z ciemności i po tych oderwanych okrzykach, po tych mozolnie ale jędrnie kształtujących się tonach Kasia poznała, iż gdzieś głęboko, w duszy jej brata, kształtuje się i wzbiera powoli życie zupełnie mądre i budowane na pewnych fundamentach.

Zrozumiawszy to, otoczyła brata jak najczulszą opieką. Nie było jej już tajnem, że on powoli montuje się, że, szczęśliwie nie ulegając żadnym

25