nieczystym wpływom, buduje się sam z najlepszych, najczystszych pierwiastków własnej duszy. Nie znała świata i nie wiedziała, czy istotnie w życiu to właśnie stanowi największą wartość, ale kochając brata szczerze, życzyła mu, aby mógł na swojem postawić! Od tej chwili on stał się jej najwyższą ambicją, a pragnienie, aby te szukające sobie tak mozolnie drogi wartości jego czystej duszy zwyciężyły, powoli stały się treścią jej życia.
I otóż umarł ojciec, oni zostali sami, we dwoje. Marjan był wówczas młodym, zaledwie dziewiętnastoletnim chłopcem. Byli zamożni, mogli się bawić, używać życia — jak dzieci. A właśnie wówczas on, po paru miesiącach różnych zabiegów i starań, zaczął się kształcić na pilota.
Zpoczątku uważała to za niebezpieczny i lekkomyślny wybryk młodzieńczy, niebezpieczny o tyle, że przy lada sposobności brat mógł się zabić, młodzieńczy, ponieważ była przekonana, iż ludzie, poważnie zajmujący się lataniem, bez trudu spostrzegą, z jakiem dzieckiem mają do czynienia. Dlatego, nie sarkając, cierpliwie znosiła entuzjastyczne tyrady brata a i to, że skutkiem jego nowych zajęć, porządek dnia cierpiał. W jadalni, w której często jadał obiad odgrzewany, rozlegały się słowa i terminy techniczne dotychczas tu nieznane. Krawcy przychodzili z jakiemiś dziwnemi ubraniami, a sam Marjan zwoził do swego pokoju mnóstwo niewidzianych sprzętów.
Nareszcie jednego dnia kazał się obudzić o czwartej rano, twierdząc, że po wielu różnych próbach i nauce, jutro dokona pierwszego swego