Strona:Jerzy Bandrowski - Siła serca.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

świeżych kwiatów na stole. On sam był pedantycznie porządny i lubiał czystość i schludny ład. Wszystko miał zawsze systematycznie poustawiane, urównane i pochowane i widać było, że ten porządek nie tylko sprawia mu przyjemność, ale jest dla niego niezbędnym warunkiem życia.
Zwolna wybijał się. Stał się znanym w mieście, potem w kraju. Pracował nieustannie i z dobremi wynikami: Zaczęto zapraszać go na konkursy, loty rekordowe „raidy“. Nie pragnął sławy, przeciwnie, prawie że jej unikał. Był pracownikiem, szczęśliwym, jeśli praca jego dawała jakie owoce, nie był karjerowiczem. Jednakże chciał się uczyć, chciał widzieć, jak drudzy pracują, co umieją. Więc był wraz siostrą w Paryżu, latał na hydroplanie w Ostendzie, w Sztokholmie podziwiał twardy upór lotników niemieckich, w Wenecji zachwycał się śmiałymi pilotami włoskimi: Latał nad starą Królową Adrjatyku, podziwiany przez d’Annunzia, który z właściwym sobie poetyckim entuzjazmem — uściskał go. Przeleciał Alpy i przeleciał Morze Śródziemne i wszędzie siostra widziała go okrążonym wielbicielami, zasypywanym gratulacjami i kwiatami. Zdobywał wciąż nowe odznaczenia i rekordy, ale gdy pewnego razu w Genui operator filmowy, który zdejmował jego lot i wylądowanie, namówił go do pozowania, Marjan, stanąwszy przed aparatem, nagle wybuchnął śmiechem i odwrócił się.
— I czemuż się roześmiałeś? — pytała go siostra, gdy wracali do hotelu.

— Za głupio mi było — odpowiedział, uśmiechając się na samo wspomnienie.

32