Strona:Jerzy Bandrowski - Siła serca.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.

wiekowi! W dzisiejszych czasach — takie barbarzyństwo!
— Mów, co chcesz, a przecie ja mam słuszność. Jeśli nie można nazwać cię próżniakiem w całem znaczeniu tego słowa — bo sprawiedliwość każdy ci odda, pracujesz — to w każdym razie jesteś niezmiernie wygodny!
— I wonder! — zdumiał się biedny pilot. — Wstaję przeważnie o czwartej rano, pracuję jak pilot, jak monter i jak żak często prawie do północy, oprócz tego nigdy nie zaniedbuję gimnastyki — a ty zarzucasz mi, że jestem wygodny! Nie rozumiem!
— Robisz to, co lubisz, co może nie jest łatwe, wymaga nawet dużego wysiłku, ale — odpowiada twoim skłonnościom i upodobaniom. Przyznasz, że to każdy potrafi. Któż nie wytęży wszystkich sił, aby być szczęśliwym?
— Jest to prawo człowieka! Dumny jestem z tego, że robię, co mi się podoba.
— Zapewne. Jednakże nie zdaje mi si ę, aby na tem kończyły się twoje obowiązki wobec samego siebie.
— Czyżbym ja nie spełniał swoich obowiązków?
W głosie jego czuć było zaniepokojenie.
Kasia usiadła naprzeciw niego i łagodnie a mądrze spojrzała mu w oczy swemi złotemi, spokojnemi oczami. Nie odrywał od niej wzroku.

— Mów śmiało, dziecinko, może ty masz słuszność! Znam twój rozum, znam twoje dobre serce, twój zacny sposób myślenia... Tyle ci zawdzięczam... Nie wahaj się, mów poprostu, jak myślisz...

37