Strona:Jerzy Bandrowski - Siła serca.djvu/62

Ta strona została uwierzytelniona.

krywa na każdym kroku. Ludzie źli łączą się, ludzie dobrzy chodzą luzem — i to jest nieszczęściem świata. Cnoty i sprawiedliwości bronią tylko błędni rycerze — i to źle! Dlatego kilku łotrów może opanować cały kraj. Bo widzicie, złe jest czynne, zaś cnota jest bierna! A właśnie ona ma obowiązek i święte prawo wojować wszędzie i ze wszystkimi. Straszne, okropne jest lenistwo cnoty, która nie chce być bojową i przez to naraża ludzi na niewypowiedziane cierpienia! A tak łatwo byłoby, wziąwszy się za ręce, raz na zawsze zniszczyć wszystkie ciemne siły!
To znów opowiadał im o ludziach dziwnych i świecie dalekim.
— Są, uważacie chłopcy, kraje niegościnne i złe, prawie dzikie. I otóż do tych krajów, do tej pustki dzikiej, niektórzy ludzie się rwą. Zdobywcy! Wiedzą oni dobrze, że w tych pierwszych bojach, mimo odniesionych zwycięstw, zginąć muszą, ale idą, jak fala. Kości białe, obgryzione przez wilki lub szakale, pozostaną po nich w pustyni. Przez oczodoły czaszek wiatr będzie gwizdał. A zaś oni wierzą w to, że te ich kości rozsypujące się i te ich czaszki pożółkłe, to są drogowskazy i kamienie kilometrowe dla tych, którzy po nich znów tą drogą pójdą. I ci nowi zdobywcy istotnie zjawiają się, liczą te drogowskazy żałobne, i nie mówiąc nie, idą dalej — póki nie padną. A tak powoli człowiek trupem swym coraz silniej chwyta się tej dzikiej ziemi, coraz więcej znajduje w niej placówek, trudności już pokonanych, dróg poznanych — i zwycięża! I kraj, dawniej wrogi, zmienia się w wielki zie-