Strona:Jerzy Bandrowski - Sosenka z wydm.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.

Opisywać igraszek dzieci z kotami nie będziemy, poprzestaniemy tylko na stwierdzeniu, że czasami patrzeć na nie bez oburzenia nie można.
Nie trzeba jednak myśleć, że dzieci rybaków cały swój wolny czas spędzają na dręczeniu kotów, właściwie mówiąc jedynych swych ofiar, bo psy, zwłaszcza wielkie wilki, dręczyć się nie pozwalają. Nawet maleństwa, za któremi gdzie indziej chodzi troskliwa niania, na półwyspie pracują, ochotnie starając się pomagać gdzie się da. Chłopcy, jak tylko wrócą ze szkoły i zjedzą pólnie, zabierają się do siekier i godzinami całemi rąbią na podwórzu drzewo, w grubych kurtkach i podwójnych rękawicach, nie zważając na mróz ani na wiatr. Kiedy indziej, gdy chróstu potrzeba, pomagają tatkowi zaprząc krowę do wozu i jadą z nim do lasu po „chlonst“. Do szesnastego roku życia chłopcy na rybołówstwo nie wychodzą, zato pomagają we wszelkich robotach po domu. Ale cóż mówić o kilkunastoletnich lorbasach, którzy nawet nie próżnują nadaremnie, bo w rzadkich chwilach, gdy niema nic do roboty, stawiają klepce na wrony i mewy, jeśli dzieciaki poniżej wieku szkolnego, t. j. lat siedmiu, biorą udział we wszystkich pracach domowych. Mały berbeć umie wiązać żaki, a kliszka żywo miga w jego drobnych, umorusanych paluszkach. Malutkie dziewczątka, które po miastach zale-