w nią strach i szacunek dla Niemców. Doszło do tego, że nawet starszy poczta, Kaszeba z tej samej wioski, mówiący w domu stale po kaszubsku, w służbie używał wyłącznie niemieckiego języka, a wchodząc do izby któregoś z adresatów, mówił zawsze: „Gelobt sei Jesus Christus!“
Za łagodnych rządów polskich zanikła ta karność, posłuszeństwo, szacunek dla urzędowników. Niema już dawnych wysokich grzywien, aresztu za byle co, szykan, prześladowań, więc ludzie bez strachu kradną drzewo z lasu, strzelają kulingi, których za czasów niemieckich strzelać nie było wolno, tralują w zakazanych miejscach, niszcząc dno zatoki, poławiają fląderki zbyt młode i na węgorzyki z zatoki Puckiej używają bodorzy nie o dwóch przepisowych ostrzach, lecz najeżonych ostrzami tak, że wyglądają nie jak ościenie, lecz jak grabie. Przy tem wszystkiem bynajmniej sobie rządów polskich nie chwalą.
Ale poczta zawsze cieszy się powszechną życzliwością, jak cieszył się nią i dawniej, za czasów niemieckich, gdy kolei jeszcze nie było, a pocztę przywożono końmi tylko wówczas, gdy komunikacja była możliwa. Ponieważ kontakt ze światem był wtedy bardzo słaby, listowego uważano za coś w rodzaju wysłańca bogów, niemal za anioła, który zjawiwszy się niespodzianie, przynosił długo oczekiwane
Strona:Jerzy Bandrowski - Sosenka z wydm.djvu/142
Ta strona została uwierzytelniona.