Strona:Jerzy Bandrowski - Sosenka z wydm.djvu/184

Ta strona została przepisana.

cho, boso lub w pończochach. Taka wystawa korków wygląda bardzo pociesznie, zwłaszcza tam, gdzie rodzina jest liczna, co się często zdarza. Gdy się wejdzie do sieni o zmroku lub wieczorem, a światła niema, łatwo można się potknąć o czternaście lub piętnaście par pozostawionych tam korków. Tym, którzy znają dalekie strony, widok ten przypomina Japonję, gdzie przed każdym domem stoją pary drewnianych „getów“, albo Turcję, gdzie znów przed meczetami ciągną się długie rzędy pantofli.
Otóż w jednej wiosce rybackiej na półwyspie Helskim mieszkał młody nauczyciel z głębokiego lądu. Morza ani życia morskiego nie znał i nie rozumiał. Nazywał się bardzo pięknie, przypuśćmy Ryszard Marja Sobieski, i wprawdzie z rodu królewskiego nie pochodził, ale chętnie wyobrażał sobie, że tak jest. Dlatego też najchętniej mówił z ludźmi o królu Sobieskim i jego czasach, nawet „Tarczę Sobieskiego“ dzieciom na niebie pokazywał, aby wciąż swe nazwisko słyszeć i aby ten i ów pomyślał, iż on, choć skromny nauczyciel, ma w żyłach krew bohaterskiego króla.
Rozumie się, że pan nauczyciel Sobieski marzył o wielkiej karjerze i o wielkiem mieście, zwłaszcza, że był sprytny, zgrabny, naprawdę bardzo przystojny, taki ładniutki.