Strona:Jerzy Bandrowski - Sosenka z wydm.djvu/207

Ta strona została skorygowana.

wało mu się, że każdy korek z niego się śmieje.
A tego się zląkł. Bo trzeba wiedzieć, że na rybakach korki służą nietylko jako obuwie. Gdy mąż się upije lub gdy syn jest nieposłuszny i zrobi jakie głupstwo, to neńka, niewiele mówiąc, zdejmuje korek z nogi i wtenczas dochodzi do trzaskających stosunków policzka z drewnianą podeszwą. A to miłe nie jest. I dlatego szkólny zaniepokoił się, widząc, iż wdał się w awanturę korkową.
Następnym razem znów spotkał dziewczynę na strądzie właśnie, gdy rybacy w słoneczny, mroźny dzieli zimowy łowili niewodem śledziki. Stała koło kist, pełnych lśniących, zielonych rybek, i śmiejąc się, rozmawiała z rybakami.
— Co to za dziewczyna? Znacie ją? — zapytał jednego ze znajomych rybaków.
— To Agnes Budziszów, z Kuźnicy — odpowiedział rybak.
Ba, kiedy drugi znów powiedział, że to Agnes Hermanów z Boru, jeszcze inny, że to Agnes Muży z Chałup, słowem tyle się tylko dowiedział pewnego, że dziewczyna nazywa się Agnes.
— Powiedz, gdzie ty właściwie mieszkasz? — zapytał ją szkólny, znowu się z nią przypadkiem spotkawszy.