Strona:Jerzy Bandrowski - Sosenka z wydm.djvu/208

Ta strona została przepisana.

— Pan przecie wie — rzekła, śmiejąc się doń szafirowemi oczami.
— A czy ty jesteś chrzczona, że nazywają cię Agnes? Czy to prawdziwe twoje imię?
— Jestem chrzczona i naprawdę nazywam się Agnes.
— Nie, to niemożliwe! Człowiek w morzu mieszkać nic może.
— U Boga niema nic niemożliwego.
— A czy rybacy wiedzą o tem?
— Nie.
— A gdybym ja im powiedział? — Nie uwierzyliby i wyśmialiby pana. Zresztą — pan nie powie.
— Dlaczego?
— Bo pan chce się ode mnie dowiedzieć, jak to wszystko jest możliwe, a ja panu mówię, że jeśli pan choć słówko komu powie, przyjdę w tak zmienionej postaci, że pan mnie już nie pozna i nie będzie pan mógł za mną chodzić. Wtedy już nigdy nie dowie się pan nic, a teraz — kto wie...
— Czegoż ja mógłbym się od ciebie dowiedzieć? Przecież do swego podwodnego domu mnie nie wprowadzisz! Dziewczyna uśmiechnęła się tajemniczo i pokręciła figlarnie głową.
— Kto wie... — rzekła. — Jeśli mój ojciec pozwoli i jeśli mi pan na jeden dzień odda moje korki —