Strona:Jerzy Bandrowski - Sosenka z wydm.djvu/220

Ta strona została skorygowana.

Wszakże on nosi królewskie nazwisko, zaś ona, jak się naocznie przekonał, jest królewną, zasiadającą na złotym tronie. Dlaczegożby się z nią nie miał ożenić, zwłaszcza, że taka śliczna była tam u boku ojca, i że wówczas z czystem sumieniem mógłby sobie jako posag wyprosić jej złote korki. Prawda, na lądzie ona uchodzi za zwykłą rybaczkę i istotnie pracuje w wędzarni, ale jest niewątpliwą królewną. Trzebaby tylko, aby ojciec jej zechciał to potwierdzić jakiemś odręcznem pismem, żeby ludzie wiedzieli, a wtedy wszystko jedno, niech sobie będzie rybaczką, cały świat się dowie, że on, szkólny, żonaty jest z królewną morza i że właściwie do niego należy i Wielki Szur, i Zielenica, i Siedem Kul Srebrnych. Wtenczas rybacy z pewnością spokornieją trochę, a w dodatku te złote korki!...
Myśl wydała mu się tak dobrą, że się jej zląkł. Nie wiedząc, co począć, udał się do księdza proboszcza z prośbą o radę. Jegomość przyjął szkólnego, jak zwykle, bardzo uprzejmie, dał mu kieliszek wina i gawędził o różnych szkolnych sprawach, tak że szkólny nie wiedział, jak przystąpić do rzeczy. Po dłuższem wahaniu rąbnął wprost:
— Czy z Agnes — tu szkólny zaciął się, bo nie wiedział, które z nazwisk wymienić — z tą Agnes z płowemi włosami, co to chodzi w płomienistym swetrze?