Strona:Jerzy Bandrowski - Sosenka z wydm.djvu/351

Ta strona została przepisana.

cami lądu do mórz i morza do wód słodkich. Ciągniemy ku wyspom dalekim, słonecznym, aby w larwach swych, które się wylęgną w ciepłych toniach oceanu, przesłać stawom i rzekom wieść i myśl o morzu. Łańcuchem, splecionych z czarnych, jędrnych, mocnych ciał naszych, opasany jest cały świat. Znajdziesz nas w stawach Polski, w oceanie Atlantyckim, w podskórnych wodach pod piaskami Flandrii i w pieczarach skalistych wybrzeży w Japonji. Cóż wy wiecie o tem, skąd my pochodzimy? Cóż wy wiecie o naszych drogach? Kto wam powiedział, że sobie tylko znanemi przejściami, między jednem morzem a drugiem, nie wędrujemy pod ziemią? Cóż wy wiecie o tajemnicach wody, wnikającej wszędzie, cóż wiecie o tajemnicach ziemi?
Jesteśmy łańcuchem, wiążącym wody lądu z głębiami oceanu!
Tysiącami więcierzy ludzie zastawiają nam drogę, ale my do krainy słońca dojdziemy, bo jesteśmy ciche, pokorne i zawsze trzymamy się głębi!
Tak węgorze śpiewały, a całe morze było od nich czarne.
Wtem kilka silniejszych fal popchnęło głaz, który zwolna zaczął się staczać w szur.
— Baczność! Góral! — ozwały się głosy.
— Góral! Góral! Góral! — rozlegało się po całem morzu i węgorze rozstępowały się