Strona:Jerzy Bandrowski - Sosenka z wydm.djvu/387

Ta strona została przepisana.

361

— Wujku! Weźcie mnie ze sobą! — krzyknął Kamień Podróżnik, widząc, że mały kamyczek skacze z podmuchem wiatru ku morzu.
— Aspan zostaniesz! — zawołał rozkazująco kamyczek. — Nie nadajesz się do dalekich podróży! Zbyt wielki jeszcze z ciebie — smarkacz!
I Kamień Podróżnik pozostał na strądzie, choć wszystkie inne kamyczki odpłynęły.
A pewnego dnia przyszli rybacy, ujrzeli głaz i orzekli, że to dobra „bita“.
Zapomocą rem, długich, ciężkich wioseł, wygrzebali głaz z piasku, opletli go lejprem i przeciągnąwszy wszystkiemi uliczkami wioski, ustawili go na skraju lasu, jako kamień graniczny.
I teraz oto Kamień Podróżnik, głaz z akademji szczytowej, dalekiej wyspy Utklippan, strzeże na półwyspie Helskim, niedaleko Boru, granic między lasem, należącym do marynarki handlowej, a lasem państwowym. Nie jest mu źle. Las karmi go swem żywicznem tchnieniem, Małe zaś Morze pieczołowicie zmywa mu głowę, tak że na jego koralowo czerwonem czole cudnie świecą wszystkie błękitne i srebrne żyły. Tuż na prawo, w zakląknięciu gruntu, znajduje się leśniczówka, dokoła której uganiają małe dzieci, a wielka Wilczyca obszczekuje wesoło każdego prze-