Strona:Jerzy Bandrowski - Sosenka z wydm.djvu/391

Ta strona została przepisana.

365

Kto spojrzy na pierwszy szereg drzew — przeważnie sosen i brzóz, rosnących tuż przy wale w pierwszych szeregach lasu — ten z wygięć ich i wykoszlawień wnioskować może o sile i kierunku wichrów i srogich burz, z któremi skromne owe drzewiny staczać muszą gwałtowne boje. Te dziwacznie powyłamywane i poskręcane drzewka z wyszarpanemi czuprynami, to prawdziwi, wierni i nieustraszeni żołnierze człowieka, drzewka bojowe, zahartowane w burzach z północą i dzikim, zimnym wschodem, inwalidzi wojenni, bohaterowie niezłomni, piersią zasłaniający ludzi przed nieokiełznaną gwałtownością żywiołów.
Wśród takich to drzewek „pierwszego szeregu“ rosła sobie w Jastarni, niedaleko Smąlarzowej Stegny, czyli ścieżki, wiodącej ku morzu koło cmentarza, młoda, ale nadzwyczaj piękna, smukła i mocna Sosenka. Mimo iż grunt był tu bardzo jałowy, sam piasek, ona wyglądała zdrowo, czuła się doskonale i przez cały rok była ślicznie zielona. Służyło jej widać słone morskie powietrze. Gdy inne, sąsiadujące z nią drzewa ugięły się pod naporem wichrów, ona, giętka i sprężysta, była prosta jak świeca. Soki krążyły w niej żywo i lekko, coraz to nowe pędy z niej strzelały. Sosenka cieszyła się słońcem, niebem pogodnem, przestrzenią wód i powiewem morskim, a gdy