Strona:Jerzy Bandrowski - Sosenka z wydm.djvu/411

Ta strona została przepisana.

niespostrzeżenie ukraść z lasu cztery metry drzewa. Kiedy raz, przewożąc znowu znalezione „bity“ ze strądu przez las, dla skrócenia sobie drogi przejeżdżał przez szkółkę drzewek i został na tem złapany, udało mu się od tego wykręcić. Większą część wina niepostrzeżenie, dobrze sprzedał, sporą część sobie pozostawiwszy. Bretlingów w adwencie było mało, po centnarze, po dwa na łódź, dlatego „priz“ był bardzo wysoki, a otóż jemu trzy razy cała ławica wjechała w mance, tak że bretlindzi ledwie mogły mu się na łodzi pomieścić. Wszystko to sprawiło, że Seweryn postanowił rodzinie swej wyprawić święta Bożego Narodzenia świetniejsze niż dotychczas.
W tym celu, nie kryjąc się, tak pewny był swego szczęścia, w biały dzień poszedł do lasu „alać bom“. Pięknie brzmią te słowa, ale pochodzą z niemieckiego, pierwsze od słowa „holen“, drugie od słowa „Baum“, a znaczą, że Seweryn poszedł do lasu po choinkę.
I tu się stało, co się stać miało.
Seweryn potrzebował choinki, nasza zaś Sosenka marzyła tylko o tem, aby pójść w świat.
Spotkały się pragnienia, zetknęło się ostrze siekiery z pniem Sosenki. Zadrżały przerażone drzewa, gdy nieustraszona bojownica wydm padła podcięta, ale nie jęczały, ani nie płakały, albowiem na porządku dziennym było, że ry-