Strona:Jerzy Bandrowski - Sosenka z wydm.djvu/421

Ta strona została przepisana.

— To i ja tak okropnie wyglądam? — zawołała Sosenka przerażona.
— Nie! Gorzej! Tem bardziej, że jesteś niezgrabna i nie umiesz się zachować jak należy. Przyzwoita preka trzyma się zawsze zdala od kotwicy i mancy, nie poufali się z niemi, bo jest ich dozorczynią! Jest preką — znakiem rybaka, nie narzędziem. He! Dużo wy tam macie dziś dostane?
— Nie wiem!
— To idź, zobacz!
— Jakże ja to zrobię?
— Co za głuptas!
Rzekłszy to, sąsiednia preka wykonała piękny taniec na falach, zatoczyła na morzu krąg i zatrzymawszy się naraz, zaczęła się posuwać prosto, jakby wzdłuż jakiejś linji.
— My coś mamy, ale nie dużo! — zawołała. — W tej lince nie będzie więcej jak dwa centnary. Spróbuj teraz ty!
Sosenka zaczęła sąsiadkę naśladować. Nie szło jej to łatwo, bo jak tu skakać z fali na falę? Zrozumiała jednak, że wszystko polega na chceniu wewnętrznem. Zebrawszy się w sobie, skakała tak długo, póki nie trafiła w rytm obciążającej ją kłody. Wówszas pozostało już tylko nadawać kierunek odpowiedniem kiwaniem się i pochylaniem. W ten sposób skakała, póki nie natknęła się na mance.