bardzo niebezpieczny. Niewiadomo było, czy serduszko jej gorączkę wytrzyma. Mamusia Dorotki pielęgnowała ją troskliwie, przez długi czas nie odstępując jej ani na krok, nie śpiąc i nie jedząc, tak że schudła i bardzo osłabła. Leczeniem dziecka zajmowała się jednak głównie stara Cyla Lizakowska, rybaczka, która doskonale znała się na chorobach i oddawna już leczyła wszystkich chorych w wiosce. Zaznaczyć trzeba, że Cyla nie była żadną znachorką, lecz przepisywała te same lekarstwa, co doktorzy.
Po pewnym czasie choroba ustąpiła, ale mała Dorotka była tak osłabiona, że dłuższy czas jeszcze musiała leżeć. Mamusia nie mogła już przesiadywać przy niej, bo żyjąc z krawiecczyzny, przez czas choroby córeczki dużo straciła. Teraz musiała to nadrobić. Że zaś na półwyspie była najlepszą, jeśli nie jedyną krawcową, która naprawdę coś umiała, a przytem nie zdzierała rybaczek, więc roboty miała zawsze poddostatkiem.
Mówi się dużo o tem, że rybacy są zacofańcami, niechętnie usposobionymi do wszystkiego, co nowe. Tak nie jest i w rzeczywistości nigdy nie było, albowiem, służąc w marynarce, widywali i poznawali wiele rzeczy nowych, widzieli, jak ludzie żyją na świecie, a gdy znalazłszy się na półwyspie, wracali do starych obyczajów, to tylko dlatego, że nie
Strona:Jerzy Bandrowski - Sosenka z wydm.djvu/51
Ta strona została uwierzytelniona.