Strona:Jerzy Bandrowski - Szkarłatna róża.djvu/42

Ta strona została przepisana.



Rozdział V
ODJAZD

Gdy człowiek dziś chce jechać do Indyj, czeka dzień, najwyżej dwa na któryś ze statków linii indyjskich, a tych linii jest kilka. Ale dawniej, zwłaszcza gdy stosunki z Indiami utrzymywała prawie jedna tylko Portugalia, rzeczy miały się trochę inaczej. Rzadko kiedy do Indyj odpływały statki samotne, chyba wielkie okręty wojenne, albo też statki kupieckie, przeważnie na pół korsarskie lub nie mające nic do stracenia. Najczęściej czekano na okazję, kiedy się zbierze cała flotylla statków, które by wspólnie wyruszyły w drogę.
Dlatego to i nasz Męciński nie od razu po swym wyzdrowieniu mógł wyjechać do Indyj. Doświadczywszy przykrości i niebezpieczeństw podróży morskiej nie chciał się już puszczać w daleką drogę do Indyj na byle jakim wraku. Czekał na okazję, a tymczasem zawarł przyjaźń z synem gubernatora Lizbony, hr. Castelli Novi.
Okazja się nadarzyła. Właśnie miała odjechać do Indyj flota królewska składająca się z kilku wiel-