Strona:Jerzy Bandrowski - Szkarłatna róża.djvu/71

Ta strona została przepisana.

„Stary, który miał przeszło osiemdziesiąt lat, zażądał, abym mu naprzód wyłożył, co nakazuje Bóg chrześcijan. Jednakże, przeniknąwszy podstęp, oświadczyłem, że nie będę mówił, zanim on pierwszy się nie wypowie. Wobec tego musiał na światło dzienne wynieść całą swą ignorancję. „Bogowie nasi — mówił — żądają od nas dwóch rzeczy, abyśmy mogli dostać się tam, gdzie oni się znajdują: przede wszystkim nie zabijać krów, lecz ubóstwiać je jako takie, powtóre dawać braminom w świątyniach jałmużnę." — To usłyszawszy i zasmucony, iż potęga złych duchów sięga u nich tak daleko, że na znak pogardy dla Boga każą się uwielbiać, powstałem i kazawszy im siedzieć, wielkim głosem odmówiłem w ich języku „Wierzę w Boga" i „Dziesięcioro Przykazań", po każdym przykazaniu zatrzymując się nieco, aby je objaśnić; następnie w ich języku na- pomniałem ich.
Kiedy skończyłem kazać, powstali, okazując mi wiele uczucia. Istotnie — mówili — Bóg chrześcijan jest Bogiem prawdziwym, skoro te przykazania tak są zgodne z rozumem naturalnym. Zapytali mnie, czy dusza wraz z ciałem umiera jak dusza zwierzęcia? Bóg natchnął mnie tak, iż odpowiedź moja i do- wody, jakie przytoczyłem, były zrozumiałe i jasne dla ich zdolności umysłowych. Zrozumieli nieśmiertelność duszy i okazali, że sprawia im to wielkie zadowolenie. Kiedy się przemawia do tych ubogich