Strona:Jerzy Bandrowski - Szkarłatna róża.djvu/75

Ta strona została przepisana.

mał go od siebie z daleka do tego stopnia, że nawet pieniędzy złotych Malajom w swych koloniach do rąk nie dawał. Za znalezienie złotej monety u krajowca groziła mu kara więzienia. Słowem, Holendrzy dawali ład, porządek i bezpieczeństwo.Hiszpanie, naród wówczas wielki, potężny i dzięki amerykańskiemu złotu bardzo bogaty, przedstawiali siłę brutalną, nie pytającą o żadne prawo. Ostrza ich ciężkich toledańskich mieczów przecinały lekkie damasceńskie szable krajowców, jednakże siłą miecza nic zbudować nie można, dlatego też nic dziwnego, że Hiszpanie w tamtych stronach nie potrafili się osiedlić.Zatem, jak to już powiedzieliśmy, trzy te chrześcijańskie mocarstwa, zamiast sobie w imię krzyża pomagać, zwalczały się wzajemnie. I zdarzyło się, że pewnego dnia z Goy wypłynęło kilka statków do Makao. Była to flota większa, wioząca do Makao, stolicy Indyj portugalskich, nowego wicekróla.W owych czasach, kiedy każdy statek kupiecki musiał być równocześnie i wojennym, statki tej floty były z pewnością dobrze uzbrojone, zwłaszcza że znajdował się wśród nich jeden, który wiózł do Makao mnóstwo kosztownych towarów. A jednak, mimo iż właśnie panowało zawieszenie broni między walczącymi stronami, Portugalczycy obawiali się napadu Holendrów. Na statki te miano zabrać jezuitów, któ-