Strona:Jerzy Bandrowski - Szkarłatna róża.djvu/94

Ta strona została przepisana.

się Kio-to. Rzecz prosta, że kanclerze czasami tak ograniczali mikadów, iż ci synowie słońca, zamknięci w swych pałacach, spoza których nie było widać nic prócz szczytów jodeł i podobnych do nich pagod (pagoda nie jest świątynią, tylko dzwonnicą przy świątyni), ginęli z głodu i robili się naprawdę uduchowionymi bogami. Nie ma się też czemu dziwić, że za rządów szogunów czyli wielkorządców były bezustanne wojny domowe, bez których, po prawdzie mówiąc, rycerstwo japońskie przy słabo rozwiniętym rolnictwie nie mogłoby żyć. Z drugiej strony ten stan rzeczy rujnował kraj, przez co państwo ginęło, robiło się coraz słabsze, aż wreszcie cały ten nieporządek skończył się wielką reformą rolną, w której mikado odebrał szlachcie grunta, rozdał je chłopom, a magnaterię wygubił.
Czas, w którym Męciński miał przybyć do Japonii, był czasem chaosu państwowego. Na ulicę nie można było wyjść bez dwu ciężkich szabel za pasem i sztyletu w garści. Klasztory szinto, buddystyczne i różnych innych sekt wojowały ze sobą, szajki bandytów świetnie zorganizowanych, zwanych „roujon“, co znaczy „błędny rycerz“, grasowały po gościńcach — mikado nie miał władzy, „cesarz Xogun“ też nie — i w takim czasie polski apostoł przyjeżdża szerzyć chrześcijaństwo.
To się musiało skończyć męczeństwem.
Męciński o tym wiedział.