Strona:Jerzy Bandrowski - Szkatułka z czerwonej laki.djvu/112

Ta strona została przepisana.

tego, że czuł, że ja go kocham, a ja o tem nie wiedziałam. Niech on się nazywa dzieckiem mojem, ale wyczuwa mnie, jak rodzony ojciec.
Tu Cesia usiadła na swem łóżku i pomyślała:
— Dla niego dusza moja nie ma żadnych tajemnic, bo choć skryta jestem, on wie, odgadł, że jeśli pokocham, to jak nikt na świecie...
Miękkie, ciepłe ciemności zafalowały dokoła niej, muskając ją pieszczotliwie po twarzy swym czarnym aksamitnym puchem. Noc wzięła ją w swe objęcia i przycisnęła do swego miłosiernego, głośno bijącego, litościwego serca.
— Wybacz, jeśli cię zraniłam, jedyny! Wszystko, co robiłam, robiłam broniąc się przed własną wielką miłością. Nie gniewaj się. Zobaczysz, że kochać umiem, jak nikt na świecie. Do ostatniej kropli krwi, ty, dziecko moje! Zobaczysz!
Dom zadygotał od huku przejeżdżających samochodów, a ogłuszona tym zgiełkiem Cesia zgubiła wątek myśli i usnęła. Zaś po chwili bezwiednym szeptem wyznała ciemnościom:
— Oddam ci swą krew — jedyny...

KONCERT.

Do dziesiątej godziny wieczorem strzelano na strzelnicy. Myśliwi i oficerowie, którzy nie chcieli wyjść z wprawy, codzień stawali przy barjerze, której oddawali pewną niezmienną ilość strzałów. Było to dla nich taką koniecznością, jak dla drugich mycie zębów. Bez tych kilkunastu, czy kilkudziesięciu strzałów nie mogliby oni zjeść kolacji. Różni różnie strzelali, zdarzały się jednak postacie, jak gdyby ze spiżu ulane, żołnierze, funkcjonujący przy strzelaniu, jak precyzyjne aparaty.