Strona:Jerzy Bandrowski - Szkatułka z czerwonej laki.djvu/116

Ta strona została przepisana.

Zaczęło się głosowanie, którą operę śpiewać. Po długich sporach zgodzono się na „Carmen“.
Rozpoczął redaktor. Śpiewał co pamiętał, a kiedy przerwał, zaczęła znów śpiewać Cesia. Cierpliwie słuchał tych popisów cały stół i czuwający nad nim ugalonowany strzelec. Zaś każdy który jeszcze na swą kolej czekał, notował sobie w pamięci nieśpiewane dotychczas fragmenty, ciesząc się na chwilę, w której olśni niemi słuchaczy. Dyrektor strzelnicy był tak skupiony i stremowany, że aż głowę na piersi zwiesił, zacierając pod stołem ręce spotniałe i zimne z emocji.
Po Bizecie, przyszła kolej na Aidę, przy której to sposobności redaktor, napełniwszy swe oczy aksamitne sokiem jak najsłodszym, zwrócony ku Cesi, zapiał wdzięcznie „O słodka Aido“. Zaś nieszczęśliwy na bruku warszawskim Lwowianin, przypomniawszy sobie „a tempo“ włoski frazes „o mia Patria, mai piu ti rivedra“, ogłosił go lwim rykiem, nieszczery jednak co do jego treści, bo sam w swej duszy rozumiał, że ilość zaprotestowanych weksli zmusi go niebawem do odwiedzenia odległej „Ojczyzny Tajojów“ i poszukania nowych kapitałów.
Charley z finezją odśpiewał arję „Złoto, złoto — to chimera“, poczem w dowód zaufania, poprosił dyskretnie redaktora o pożyczenie pięciu złotych, podczas gdy długonosy i krótkowłosy serdeczny znajomy, nieznajomy ze spodeczkami w policzkach, sennym wzrokiem zapatrzywszy się w oczy Cesi, gromkim basem zaśpiewał „A pierś płomieniem pali“, przyczem niesamowicie zaczął szarpać dobrze nadtargany krawat.
Muzyka, pani wszechwładna, wzięła w swe posiadanie wszystkie dusze. Z całem przejęciem się, w skupieniu i poważnie śpiewano wyjątki z oper, później nawet fortepianowe kompozycje, nie wyłączając in-