Panienka uśmiechnęła się filuternie.
— Komu innemu zblagowałabym, że mam ich już dość, naprawdę jednak nigdy porządnego dancingu nie widziałam. A bardzobym chciała.
— Więc umów się ze swemi ciotkami, jak myślisz, że będzie najlepiej, a jutro pójdziemy.
Spotkali się o umówionej godzinie. Cesia była w ślicznej sukience, poufnie mówiąc, pożyczonej. Rzecz prosta, że jak każda kobieta, czuła się w tej sukience jak w swojej własnej, ponieważ było jej w niej ładnie.
Ale dancing był zły.
Stół Uzbeckiego i Cesi obsiedli różni przyjaciele, którzy wmawiali Cesi, że oczy jej świadczą o tem, iż jest kokainistką, że Uzbecki jest brutalnym Tatarem, że każdy z nich wart więcej jej łask i względów, niżby się mogło zdawać. Skłaniający się zawsze ku kulturze Wagnera Charley, wypiwszy kilka dobrych Winkelhauzenów, wyodrębnił Cesię z towarzystwa, rozpocząwszy jej szczegółowo opowiadać szczęśliwy początek, nieszczęśliwy środek i niespodziewanie nieszczęśliwe zakończenie swego małżeństwa.
Zawodowa para tancerzy najwyraźniej pokłóciła się. Ona, wbrew swemu zwyczajowi, zaczęła fikać po posadzce tak, że sukienka jej fruwała znacznie wyżej niż zwyczajnie, on zaś, jasnowłosy człowiek z Północy z zimnemi niebieskiemi oczami, gorliwie obtańcowywał damy, przy pomocy jodyny doskonale obsmażone na czarno na wiślanej plaży. Nie byłoby w tem w szystkiem nic nadzwyczajnego, gdyby nie Huebsch, który zjawił się o trzeciej nad ranem. Uzbecki ku wielkiemu swemu zdumieniu dowiedział się, iż on jest mężem owej złotowłosej, wiecznie w kole tanecznem kręcącej się sennej Lilii Wenedy o omdlewających ruchach. Ukląkłszy na podłodze w ciasnem przejściu między jedną salą a drugą, zaczął ryczeć:
Strona:Jerzy Bandrowski - Szkatułka z czerwonej laki.djvu/118
Ta strona została przepisana.